LogowanieNawigacjaTrybunał Konstytucyjny
Prezydent RP - aktualnościSejm RP - NewsZ Kancelarii Premiera
Strony partii politycznych obecnych w Sejmie VIII kadencji(w układzie alfabetycznym) Książki w promocjiPO — AktualnościPSLZNP
BelferBlogBLOGI POLITYCZNE„Skrót myślowy” — blog Janiny ParadowskiejGra w klasy — blog Adama SzostkiewiczaNowe wątki na forum DPN |
AktualnościTa potężna inwestycja kolejowa odstraszy podróżnych? Zdarzają się kuriozaSkala prac na katowickim węźle kolejowym jest imponująca, ale inwestycja odbywa się kosztem bieżącej punktualności pociągów. Kolejarze starają się pomóc podróżnym, ale zdarzają się kurioza. O tym, ale także o innych sprawach w najnowszym nagraniu na "Kanale Gospodarczym".
Kategorie: Portale
Szybki zarobek na akcjach PKP Cargo. Kluczowe były terminy publikacji raportów?W mijającym tygodniu akcjonariusze PKP Cargo mogli dostać zawrotów głowy, a jednym z architektów ponadnormatywnych wahań kursu kolejowej spółki okazał się Marcin Wojewódka. Bardzo aktywny handel akcjami PKP Cargo przypłacił on stanowiskiem w radzie nadzorczej spółki.
Kategorie: Portale
Bomba zabiła żołnierza w Kijowie. Druga wybuchła, gdy przyjechały służbyW czwartek 11 grudnia w Kijowie doszło do zamachu terrorystycznego. Dwaj żołnierze NGU patrolowali jedną z dzielnic stolicy, gdy doszło do wybuchu. Eksplozja zabiła jednego z wojskowych. Ranny został drugi żołnierz oraz ochroniarz pobliskiej budowy.
Na miejsce przyjechali jako pierwsi policjanci i wtedy doszło do kolejnej eksplozji. Dwaj funkcjonariusze zostali poważnie ranni. Szybko odkryto, że ładunki (domowej produkcji) zostały podłożone w stercie śmieci. Dla zwiększenia siły rażenia ładunków dodano do nich metalowe nakrętki.
Czytaj także: Werbował zamachowców do wynajęcia. Polska przekazała Ukrainie 16-latka Na zlecenie Kremla
Polowaniem na zamachowców zajęli się funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) oraz Narodowej Policji Ukrainy (NPU). Służby potrzebowały sześciu godzin, aby namierzyć i ująć podejrzanych. Według szefa stołecznej policji Dmytra Szumejki, za zamachem stało trzech mężczyzn w wieku 23, 25 i 27 lat. Pochodzą z różnych regionów Ukrainy, a do Kijowa przybyli za chlebem.
Okazało się, że mężczyźni ci zostali zwerbowani przez rosyjskie służby. W zamian za kilka tysięcy euro zgodzili się przeprowadzić zamach w stolicy. Ładunki wybuchowe skonstruowali z ogólnie dostępnych materiałów, wedle wskazówek „kuratora” z Rosji. Podłożyli ładunki i umieścili w ich pobliżu telefony komórkowe, które na żywo transmitowały zamach. To standardowe działanie agentów Kremla, którzy mają obowiązek dokumentować niemal wszystkie etapy wykonania zleconych im zadań. Nagrania trafiły w ręce ukraińskich śledczych.
Za dokonanie zamachu terrorystycznego, w wyniku, którego doszło do zabójstwa, podejrzanym grozi nawet dożywotne pozbawienie wolności.
Czytaj także: 23-latek wysadził się na peronie kolejowym. Zabici i ranni Kategorie: Telewizja
Łukaszenka zachwycony Trumpem. „Nie robię tego dla pochlebstw”Rozmowy Alaksandra Łukaszenki z delegacją, której przewodził wysłannik Trumpa John Coale, odbywają się za drzwiami zamkniętymi – podało biuro prasowe białoruskiego przywódcy na Telegramie. Gratulując Coale'owi funkcji specjalnego wysłannika Trumpa ds. Białorusi, Łukaszenka oznajmił: „Niech pan przekaże Trumpowi, że powinniśmy coś w związku z tym zrobić. I zrobimy”. – Mówią, że Trump uwielbia pochlebstwa. Ale ja nie robię tego dla pochlebstw. Chcę powiedzieć, że bardzo podoba mi się jego ostatnie zachowanie – przekonywał dyktator na początku spotkania. Jak wskazała państwowa agencja BiełTA, 9 grudnia na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Białorusi Łukaszenka zwrócił uwagę na rolę prezydenta Trumpa w promowaniu programu pokojowego w związku z wojną w Ukrainie. – Bez względu na to, jak bardzo starają się umniejszać rolę Trumpa, jest on pod tym względem wielkim człowiekiem. Jego wypowiedzi nie pozostaną niezauważone przez ludzi. Chce on, jak twierdzi, powstrzymać wojnę, żeby ludzie nie ginęli. Można robić wokół tego zamieszanie i mówić, co się chce. Ale co można powiedzieć przeciwko temu, co robią dziś Amerykanie? – mówił. Poprzednia wizyta amerykańskiej delegacji, również kierowanej przez Johna Coale'a, odbyła się we wrześniu i doprowadziła do uwolnienia 51 więźniów politycznych, w tym dwóch obywateli Polski. W zamian USA zniosły sankcje wobec białoruskich linii lotniczych Bieławia (Belavia). Od tego czasu Centrum Praw Człowieka „Wiasna” zakwalifikowało jednak 157 kolejnych osób jako więźniów politycznych na Białorusi. 26 listopada agencja Reutera podała, powołując się na trzy źródła zaznajomione ze sprawą, że administracja Trumpa i władze Białorusi rozmawiają o możliwym uwolnieniu wkrótce co najmniej stu przetrzymywanych w tym kraju więźniów politycznych. W białoruskich więzieniach i łagrach wciąż przebywa około 1200 więźniów politycznych. Wśród nich jest między innymi działacz polonijny Andrzej Poczobut, skazany za rzekomą „rehabilitację nazizmu” i „terroryzm” i odsiadujący wyrok 8 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej w Nowopołocku. Parlament Europejski uhonorował go wraz z Mzią Amaglobelią, gruzińską dziennikarką, tegoroczną Nagrodą im. Sacharowa. Czytaj także: Łukaszenka o Zachodzie. „Nie chcemy wojny, ale się do niej przygotowujemy" Kategorie: Telewizja
Morawiecki nie zmienił planów. Na Nowogrodzką nie przyjechałMorawiecki w Brzozowie stawił się wraz z europosłami PiS Danielem Obajtkiem i byłą premier Beatą Szydło. Spotkanie otwarte z politykami w miejscowym kinie Sokół rozpoczęło się w piątek przed godz. 18. Tymczasem trzy godziny wcześniej w siedzibie PiS na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie zebrało się kierownictwo partii. Według informacji PAP, prezydium w planach miało m.in. zdyscyplinowanie tych polityków, którzy w ostatnim czasie wdali się w medialne spory. Źródło z prezydium PiS przekazało PAP, że chodzi m.in. o b. szefa MAP, posła Jacka Sasina, osoby z frakcji b. szefa MS Zbigniewa Ziobry, a także o Morawieckiego. Prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany na wcześniejszej konferencji prasowej w piątek, czy Morawiecki będzie na posiedzeniu Komitetu, powiedział, że b. premier został o nim powiadomiony. Zauważył, że Morawiecki z Szydło i Obajtkiem mieli już zaplanowane spotkanie. Wyraził jednak nadzieję, że Morawiecki jednak przyjedzie, „bo trzeba rzeczywiście porozmawiać”. Zdaniem Kaczyńskiego, PiS musi w sposób zorganizowany i zdyscyplinowany zrealizować „potężny, plan różnych działań odnoszących się do oddziaływania na opinię publiczną”. – Powinniśmy to robić razem, ale jestem przekonany, że pan premier Morawiecki jest człowiekiem racjonalnym i że jest polskim patriotą – stwierdził. Czytaj też: Wrze w PiS. Politycy dostaną „burę” za publiczne kłótnie Pod koniec listopada media informowały, że w partii panują napięte relacje między frakcją Morawieckiego a Ziobrą i politykami z obozu dawnej Suwerennej Polski. Rozmówcy wskazali wtedy, że politycy byłej SP oczekują obrony Ziobry, choć w PiS odczuwalna jest frustracja postawą b. ministra sprawiedliwości, który przebywa w Budapeszcie. Wtedy też Morawiecki w wywiadzie dla portalu Gazeta.pl był pytany, czy gdyby ponownie objął stanowisko szefa rządu, Zbigniew Ziobro zostałby ministrem sprawiedliwości. „W moim rządzie nie planuję tego” – odpowiedział. Media wskazywały też, że b. premier nie znalazł się w zespole ds. opracowania programu PiS oraz w gronie 18 grup tematycznych odpowiedzialnych za opracowanie poszczególnych elementów programowych. Według mediów zdaniem frakcji Morawieckiego miało to osłabić pozycję byłego premiera w partii. W poniedziałek w Radiu Zet Sasin, ocenił, że Morawiecki nie będzie kandydatem PiS na premiera, ponieważ „reprezentuje w PiS bardziej centrowy nurt”. – To nie jest to, czego oczekują wyborcy prawicy – dodał. W odpowiedzi Morawiecki zamieścił na platformie X zdjęcie Sasina z podpisem: „czego oczekują wyborcy prawicy”. Czytaj też: Sześć partii w Sejmie, dwóch koalicjantów poza. KO przed PiS Kategorie: Telewizja
Ważna decyzja w sprawie zamrożonych rosyjskich aktywów
W piątek państwa członkowskie zdecydowały o zamrożeniu na stałe rosyjskich aktywów znajdujących się na terytorium Unii Europejskiej - poinformowała duńska prezydencja. Jedynie dwa kraje sprzeciwiły się rozporządzeniu wprowadzającemu zakaz przekazywania tych środków z powrotem do Rosji.
Kategorie: Telewizja
Opolska komentuje. Tarcia w PiS, Braun języczkiem u wagiW piątek zebrać się miało Prezydium Komitetu Politycznego PiS, aby zdyscyplinować tych polityków, którzy ostatnio urządzili publiczne przepychanki, obnażając przed opinią publiczną skalę wewnętrznych tarć w największej partii opozycyjnej. Jak informuje Polska Agencja Prasowa, na dywanik mieliby trafić m.in. Mateusz Morawiecki, Jacek Sasin oraz politycy kojarzeni z frakcją Zbigniewa Ziobry. Rozmówca PAP dodaje nawet, że Jacek Sasin sam się zorientował, że „przeszarżował” i nie służy to partii. W piątek po południu jednak nie wiemy jeszcze, czy wszyscy zainteresowani pojawią się na Nowogrodzkiej. O co chodzi? Oczywiście o otwartą wojnę frakcji w PiS, a tych, jak się okazuje, jest całkiem sporo. Najgłośniej zrobiło się o starciu tzw. „maślarzy”, czyli ludzi związanych z Tobiaszem Bocheńskim, wśród których są Jacek Sasin, Przemysław Czarnek i Patryk Jaki, z „harcerzami”, czyli otoczeniem Mateusza Morawieckiego. Co się zmieniło? Jeszcze kilkanaście tygodni temu to właśnie Morawiecki był przez Jarosława Kaczyńskiego wskazywany jako potencjalny premier po 2027 roku. Dziś ta wizja oddala się w tempie ekspresowym. Czy to znaczy, że prezes przestaje kontrolować własną partię? A może winne są sondaże, w których PiS od kilku tygodni spada poniżej 30 procent? Jeszcze niedawno politycy Prawa i Sprawiedliwości prawie oficjalnie dzielili się tekami przyszłego rządu, a Kaczyński zapewniał, że „walczymy nie o 30, lecz o 40 procent”. Teraz widać wyraźnie, że coś w tej maszynie zaczęło trzeszczeć. Drugim tematem, którym miało zająć się prezydium, są narastające pogłoski o możliwej koalicji PiS z partią Grzegorza Brauna. Sondaże pokazują bowiem wyraźnie: część wyborców PiS przesuwa się właśnie w stronę Konfederacji Korony Polskiej. Sasin w TVP Info, a potem w TVN24, potępiał co prawda skandaliczne zachowania Brauna, ale koalicji nie wykluczył. W TVN24 powiedział wręcz, że „oczywiście, że woli Grzegorza Brauna niż Donalda Tuska”. Problem w tym, że nie wszyscy w partii podzielają jego entuzjazm. A wizja koalicji PiS–Braun rządzącej Polską mogłaby działać na wyborców obecnej władzy znacznie silniej niż straszenie samodzielnymi rządami PiS czy dogadaniem się z Konfederacją Mentzena. To mocny argument mobilizujący całą prodemokratyczną stronę sceny politycznej i Donald Tusk z pewnością będzie potrafił go wykorzystać. Już w niedzielę Nowa Lewica wybierze swojego przewodniczącego. I wszystko wskazuje na to, że żadnej zmiany nie będzie. Włodzimierz Czarzasty, dotychczasowy lider, zgłosił swoją kandydaturę, choć jeszcze kilka miesięcy temu zapowiadał, że nie zamierza ubiegać się o reelekcję. W czwartek ogłosił jednak swój start. Co więcej, ujawnił, że poprosił swoich najbliższych współpracowników o poparcie koncepcji, zgodnie z którą Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Krzysztof Gawkowski oraz Tomasz Trela mieliby wejść do ścisłego kierownictwa partii, a Gawkowski zostać pierwszym wiceprzewodniczącym. Czarzasty kolejny raz pokazał, że jest doświadczonym graczem politycznym. W białych rękawiczkach skutecznie, rozegrał swoją wewnętrzną konkurencję. Ale to dopiero początek wyzwań. Jako nowy–stary lider musi nadać Lewicy wiarygodny kierunek. Koalicja 15 października przez ostatni rok miała, delikatnie mówiąc, spory problem z prezentowaniem lewicowych postulatów w sposób spójny i konsekwentny. To właśnie Czarzasty musi dziś udowodnić, że Lewica jest w stanie skutecznie zawalczyć o swoje wartości. Czarzastemu na pewno pomoże fotel marszałka Sejmu i dobre relacje z Donaldem Tuskiem. A sam premier doskonale wie, że bez choćby części obecnych koalicjantów utrzymanie władzy po 2027 roku będzie wyjątkowo trudne. Silna (choć nie za silna) Lewica z zaprzyjaźnionym Czarzastym na czele jest mu więc jak najbardziej na rękę. Pytanie, czy Włodzimierz Czarzasty zdoła przekonać wyborców młodego pokolenia, że to Nowa Lewica, a nie Partia Razem, jest formacją, która potrafi odpowiedzieć na ich potrzeby i oczekiwania. Szymon Hołownia nie zostanie jednak Wysokim Komisarzem ONZ do spraw Uchodźców. Stanowisko obejmie Barham Salih, były prezydent Iraku. Hołownia był przygotowany na taki scenariusz, kilka dni temu na platformie X pisał, że nie nastawia się na zdobycie tej funkcji. Jednocześnie wbrew wcześniejszym spekulacjom Szymon Hołownia nie będzie ubiegał się również o funkcję przewodniczącego Polski 2050. W środę minął termin zgłoszeń, a na liście kandydatów znalazło się siedem nazwisk: Paulina Hennig-Kloska, Michał Kobosko, Joanna Mucha, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, Ryszard Petru, Rafał Kasprzyk i Bartosz Romowicz. Sam Hołownia zwrócił się do członków partii na jednym z komunikatorów w sposób… osobliwy. Napisał: „ponieważ zakładam, że nasz szmalcownik sprzeda to zaraz na zewnątrz, bardzo proszę o wierne cytowanie. I oczywiście zawsze pomogę we wszystkim, zainspiruje, doradzę, wiecie, gdzie mnie szukać. Wejście D5, ‚komusza dziurka’ na końcu korytarza. Kocham Was. Były Ojciec”. Oczywiście wiadomość natychmiast wyciekła do mediów, wywołując konsternację. Tymczasem część posłów Prawa i Sprawiedliwości wciąż może odczuwać zakwasy po ostatniej politycznej gimnastyce, tej, w której musieli tłumaczyć, dlaczego mimo jasnego stanowiska Jarosława Kaczyńskiego, według którego kryptowaluty powinny być w Polsce zakazane, zagłosowali przeciwko odrzuceniu prezydenckiego weta. A teraz mamy powtórkę z rozrywki: do Sejmu trafi dokładnie taka sama ustawa, którą prezydent Karol Nawrocki już raz zawetował. Przedstawiciele rządu przekazali, że służby są gotowe natychmiast przedstawić prezydentowi informacje dotyczące sprawy, a premier Donald Tusk zaapelował: „proszę już nie przeszkadzać i umożliwić przyjęcie ustawy”. Trudno jednak oczekiwać zmiany podejścia głowy państwa. A jednocześnie kwestia regulacji kryptowalut staje się pilna nie tylko ze względu na zobowiązania wobec Unii Europejskiej, ale przede wszystkim ze względu na bezpieczeństwo Polek i Polaków. Pod koniec ubiegłego tygodnia Stany Zjednoczone opublikowały nową Strategię Bezpieczeństwa Narodowego. Dokument jasno pokazuje, że USA stopniowo przenoszą ciężar odpowiedzialności za bezpieczeństwo na Europę i przygotowują się do ograniczenia własnej roli. Niedługo później, w niedzielę wieczorem, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odniósł się do rozmów prowadzonych z wysłannikami USA, dotyczących planu pokojowego. Jak stwierdził, rozmowy były „niełatwe, ale konstruktywne”. Tymczasem Donald Trump oświadczył, że jest rozczarowany Zełenskim, który, jego zdaniem, nawet nie zapoznał się z amerykańską propozycją. I wracając do metafory politycznej gimnastyki: jej kolejną odmianę obserwujemy dziś w wykonaniu polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy wciąż przekonują, że to właśnie Donald Trump pozostaje największym gwarantem bezpieczeństwa Polski. Kategorie: Telewizja
Chińscy giganci w kolejce. Zainteresowanie przewyższa moce producenta
Nvidia rozważa zwiększenie produkcji zaawansowanych chipów AI H200 po tym, jak popyt ze strony chińskich firm przekroczył obecne moce wytwórcze – informuje Reuters.
Kategorie: Telewizja
Jest decyzja w sprawie zmian w polskim KPO
W piątek ministrowie finansów i gospodarki państw Unii Europejskiej zatwierdzili zmiany w polskim Krajowym Planie Odbudowy (KPO). Decyzja ta zamyka proces rewizji planu i otwiera Polsce drogę do złożenia wniosku o kolejną transzę środków z funduszu odbudowy.
Kategorie: Telewizja
Łatuszka: Łukaszenka chce utargować od Amerykanów jak najwięcejObserwujemy ważne rzeczy, ale i straszne rzeczy. Ważne, bo z więzień będą wychodzić bezprawnie skazani i torturowani więźniowie polityczni. Straszne, bo zbrodniarz handluje ludźmi, teraz odbywa się handel ludźmi – komentował w TVP Info Paweł Łatuszka, białoruski opozycjonista. Odniósł się w ten sposób do spotkania dyktatora Alaksandra Łukaszenki z wysłannikiem prezydenta USA Donalda Trumpa.
Kategorie: Telewizja
„Białoruski reżim handluje ludźmi”– Łukaszenka chce utargować od Amerykanów jak najwięcej, a później zdecyduje, czy wyjdzie na wolność 150 osób – przekonywał Paweł Łatuszka w programie „Kontrapunkt”. Wskazał też, że nie można wierzyć w dobre intencje białoruskiego reżimu. Dowodem jest wrześniowe zwolnienie więźniów pod wpływem negocjacji z amerykańską administracją. – Reżim zwolnił 52 więźniów, ale Mikoła Statkiewicz odmówił wyjazdu i znów trafił do więzienia. Według naszych informacji, w tym gronie jest 39 więźniów politycznych, zaś reszta to pospolici przestępcy – wskazał. – Łukaszenka powiedział kiedyś Trumpowi: „Ja mam 20 tysięcy więźniów, mogę wszystkich wysłać do Stanów Zjednoczonych” – przypomniał były ambasador Białorusi w Polsce. Opozycjonista przyznał, że teraz na liście priorytetów Waszyngtonu jest uwolnienie Andrzeja Poczobuta i Alesia Bialackiego, laureata Pokojowej Nagrody Nobla, oraz wielu innych liderów opozycji białoruskiej. – Mamy informację, że Amerykanie przekazują listę, a KGB wybiera, kogo wypuści, kogo nie. Mogą wpisać albo wykreślić nazwiska. Chcielibyśmy, aby Andrzej Poczobut został wyzwolony, ale nie jesteśmy tego pewni – przyznał. Łukaszenka spotkał się w piątek w Mińsku z Johnem Coale'em, wysłannikiem prezydenta USA Donalda Trumpa. Poprzednia wizyta amerykańskiej delegacji doprowadziła do uwolnienia 51 więźniów, w tym dwóch obywateli Polski. W zamian USA zniosły sankcje wobec białoruskich linii lotniczych Bieławia (Belavia). W białoruskich więzieniach i łagrach wciąż przebywa około 1200 więźniów politycznych. Wśród nich jest między innymi działacz polonijny Andrzej Poczobut, skazany za rzekomą „rehabilitację nazizmu” i „terroryzm” i odsiadujący wyrok 8 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej w Nowopołocku. Parlament Europejski uhonorował go wraz z Mzią Amaglobelią, gruzińską dziennikarką, tegoroczną Nagrodą im. Sacharowa. Czytaj także: Reżim Łukaszenki pozwał więźnia. Ma oddać pieniądze za to, że go bili Kategorie: Telewizja
Gmina Choczewo zyska nową drogę do plaży. "Ustalenia z PEJ zaczynają się materializować"Polskie Elektrownie Jądrowe oraz gmina Choczewo podpisały umowę na budowę nowej drogi do plaży w Słajszewie. Jest to efekt trwającego w ostatnich miesiącach dialogu z lokalną społecznością i samorządem.
Kategorie: Portale
Ogromna kara dla wielkiej sieci handlowej. Jest decyzja sądu
Sąd utrzymał w mocy decyzję Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, nakładającą na Jeronimo Martins Polska karę 160 milionów złotych za wprowadzanie klientów w błąd podczas akcji "Tarcza Biedronki antyinflacyjna" z 2022 roku - poinformował w piątek urząd. "To bardzo smutny dzień dla polskich konsumentów oraz dla poziomu konkurencyjności polskiego rynku" - komentuje sieć handlowa.
Kategorie: Telewizja
Morawiecki nie zmienił planów. Nie pojawił się na zebraniu kierownictwa PiSWiceprezes PiS Mateusz Morawiecki nie przyjechał do Warszawy na spotkanie Prezydium Komitetu Politycznego partii na ul. Nowogrodzkiej. Były premier nie zmienił planów i odwiedził Brzozów w woj. podkarpackim. Wcześniej prezes PiS Jarosław Kaczyński wyraził nadzieję, że Morawiecki jednak przyjedzie, bo „trzeba rzeczywiście porozmawiać”.
Kategorie: Telewizja
Porwali biznesmena dla walizki z 5 mln zł. Sąd skazał „gang barberów”Do zdarzenia doszło w lutym 2021 roku w Ostrzeszowie (Wielkopolska). Bartosz F. został porwany, gdy wyszedł z domu. Trzej napastnicy przebrani byli za policjantów. Sterroryzowali mężczyznę pistoletem, po czym wrzucili do samochodu, związali i wywieźli do jednego z pobliskich lasów.
Tam mężczyzna był bity i zastraszany za pomocą przedmiotu przypominającego pistolet. Sprawcy grozili mu śmiercią. Chcieli uzyskać informację dotyczącą ukrytych pieniędzy należących do jego krewnego, ówczesnego adwokata Michała D., który wówczas przebywał w areszcie.
Porywacze osiągnęli swój cel. Zamęczony przez nich mężczyzna powiedział, gdzie znajdują się pieniądze. Bandyci pojechali pod wskazane miejsce, skąd zabrali walizkę, w której było ponad 5 mln zł w gotówce. Wcześniej wypuścili porwanego, który dotarł do jednego ze sklepów i zadzwonił po pomoc.
Czytaj także: Porwany mężczyzna nie przeżył pościgu. Są zarzuty i wyniki sekcji zwłok
Sprawą zajęli się policjanci z Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu i śledczy z Wielkopolskiego Wydziału Zamiejscowego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Poznaniu. W ciągu dwóch kolejnych lat zatrzymano 10 osób. Śledczy ochrzcili tę grupę mianem „gangu barberów”, ponieważ kilku jej członków prowadziło lokal barberski, a jeden z nich pracował jako golibroda.
Prokurator wielkopolskich „pezetów” oskarżył bandę m.in. o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, porwania dla okupu, wymuszenie rozbójnicze, rozbój z użyciem przedmiotu przypominającego broń palną oraz podżeganie do zabójstwa. Podejrzanym groziło za to do 20 lat więzienia.
Jak poinformowało radio RMF FM, w piątek Sąd Okręgowy w Kaliszu wydał wyrok w sprawie „gangu barberów”. – Sędzia Sądu Okręgowego w Kaliszu Marta Przybylska uznała wszystkich za winnych zarzucanych im czynów i wymierzyła im kary od półtora roku do sześć i pół roku więzienia – powiedział cytowany przez stację rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Kaliszu sędzia Marek Urbaniak.
Według RMF FM najsurowsze kary usłyszeli Rafał D. – sześć i pół roku więzienia oraz Michał M. – pięć i pół roku więzienia, odpowiadający za kierowanie gangiem.
Czytaj także: Porwali i torturowali 24-latka. Polak z Białorusinem wpadli pod Tatrami Walizki mecenasa D.
Śledczy ustalili, że Bartosz F. znalazł się na celowniku porywaczy, bo pochwalił się znajomemu, że jego kuzyn Michał D. zakopał walizkę z 5 mln zł. Znajomy opowiedział o tym swoim kolegom z więzienia, a ci porwali biznesmena.
W innym śledztwie Michałowi D. postawiono zarzuty kierowania zorganizowaną grupą przestępczą i prania brudnych pieniędzy. Grupa ta miała się zajmować obrotem lekami psychotropowymi z pseudoefedryną. Recepty na zakup leków miały być realizowane w aptekach, a przetwarzane później medykamenty – wykorzystane do produkcji metamfetaminy.
W tej sprawie policjanci znaleźli w mieszkaniu prawnika trzy walizki, w których było ponad 13 mln zł. Adwokat miał powiedzieć śledczym, że były to pieniądze przyjęte w depozyt w ramach wykonywania zawodu.
Czytaj także: Gang braci przemycał dziesiątki tysięcy leków do produkcji metamfetaminy Kategorie: Telewizja
Odwołali pociągi w Polsce. Czeski RegioJet ma złożyć pilne wyjaśnieniaW piśmie prezesa UTK Ignacego Góry do kolejowego przewoźnika RegioJet chodzi o złożenie wyjaśnień w sprawie połączeń, które miały ruszyć 14 grudnia w ramach rocznego rozkładu jazdy 2025/2026. Regulator przypomniał, że przyznał RegioJet pięcioletni otwarty dostęp na trasie Warszawa – Berlin. Firma na tym odcinku powinna uruchomić jedną parę pociągów dziennie w relacji Warszawa Wschodnia – Berlin Hbf - Warszawa Wschodnia w zakresie odcinka przebiegającego przez Polskę. Na tej trasie przewoźnik powinien uruchomić również pięć par połączeń między Warszawą a Poznaniem dziennie. W piśmie zwrócono uwagę, że przewoźnik publicznie zapowiadał rozpoczęcie połączeń Warszawa – Poznań od grudnia 2025 r. Przekazanie przez RegioJet informacji o rezygnacji z kursów prowadzi do „rażącego naruszenia stabilności rozkładu jazdy” i komplikuje planowanie oferty innym przewoźnikom. Czytaj też: Nowe zasady handlu UE z krajami rozwijającymi się RegioJet został wezwany do przedstawienia pięciu informacji: daty podjęcia decyzji o niewystartowaniu przewozów, daty poinformowania PKP PLK, szczegółowej przyczyny rezygnacji wraz z oceną, czy stanowi ona przypadek siły wyższej, wyjaśnienia braku zawiadomienia UTK oraz aktualnych planów dotyczących terminu rozpoczęcia kursowania na trasie Warszawa – Poznań. Przewoźnik ma siedem dni na złożenie wyjaśnień. Prezes UTK przypomniał jednocześnie, że w przypadku rażącego naruszenia warunków decyzja o otwartym dostępie może zostać uchylona. W czwartek czeski przewoźnik RegioJet poinformował, że zacznie działalność w Polsce 14 grudnia, czyli wraz z wejściem w życie nowego rocznego rozkładu jazdy na kolei, ale z mniejszą liczbą kursów niż pierwotnie zapowiadał. Zamiast sześciu par pociągów na trasach Kraków – Warszawa będą trzy połączenia dziennie, a kolejne zostaną uruchomione „stopniowo w najbliższych tygodniach”. RegioJet poinformował też, że od 14 grudnia ogranicza skalę startu swoich połączeń pomiędzy Warszawą a Trójmiastem. To nie pierwsze opóźnienie z wprowadzaniem pociągów RegioJet w Polsce. Pod koniec listopada przewoźnik po zapowiedziach nowych połączeń poinformował, że debiut relacji Warszawa – Poznań przesunięty został na 1 lutego 2026 r. Tymczasem jeszcze we wrześniu spółka zapowiadała sześć par połączeń na tej trasie w nowym rocznym rozkładzie jazdy. Zobacz też: Restrukturyzacja PKP Cargo. „Znacząca poprawa” Rozwój działalności RegioJet w Polsce odbywa się w atmosferze sporu z PKP Intercity. Na początku listopada czeski portal branżowy Z dopravy opublikował oświadczenie spółki zapowiadające skargę do Komisji Europejskiej. RegioJet zarzuca polskim spółkom kolejowym powiązanym z Grupą PKP m.in. utrudnianie finalizacji zakupu obiektu za ponad 55 mln zł, odmowę udostępnienia powierzchni reklamowych na dworcach oraz spowalnianie tras w rozkładach jazdy względem połączeń PKP Intercity. Spółka twierdzi także, że pracownikom PKP Intercity zabrania się podejmowania pracy dla konkurencyjnego przewoźnika. PKP Intercity w odpowiedzi podkreśliły, że działają w sposób transparentny, zgodny z przepisami oraz standardami etycznymi. Kategorie: Telewizja
Francja podnosi moc jednego z reaktorów. Co to oznacza dla eksportu energii?Urząd ds. Bezpieczeństwa Jądrowego i Ochrony Radiologicznej wydał zgodę na zwiększenie mocy produkcyjnych z reaktora atomowego w Elektrowni Flamanville na północy Francji do 80 proc. czyli 1320 MW.
Kategorie: Portale
Rząd planuje zmiany, które uderzą w hutnictwo. Branża ostrzegaMimo zapowiedzi obniżania kosztów energii nowe propozycje zmian w opłacie jakościowej mają, zdaniem przedstawicieli przemysłu, doprowadzić do przeciwnego skutku – większość firm będzie musiała zapłacić więcej. Biorąc pod uwagę trwający w innych krajach UE trend obniżania kosztów dla firm energochłonnych, nasz przemysł widzi przyszłość w coraz ciemniejszych barwach.
Kategorie: Portale
Awaryjne lądowanie na środku drogi. Są ranniDo incydentu doszło w czwartek około godziny 9.50 rano czasu lokalnego. Samolot typu Beechcraft 33 Debonair o numerze rejestracyjnym HP-33 awaryjnie lądował na grobli Amador, na której wytyczono drogę do Flamenco. Pilot i jego pasażer odnieśli obrażenia. Na miejsce zdarzenia przybyli strażacy, aby udzielić niezbędnej pomocy i uprzątnąć wyciek paliwa. Awionetka wracała na lotnisko im. Marcosa A. Gelaberta, z którego wcześniej wystartowała. Ze wstępnych ustaleń wynika, że doszło do awarii mechanicznej, wobec czego pilot zdecydował się awaryjnie lądować. Maszyna zablokowała drogę. Na zdjęcia widać uszkodzone skrzydło i przód samolotu. „Po otrzymaniu zgłoszenia, jednostki Urzędu Lotnictwa Cywilnego (AAC) natychmiast uruchomiły protokoły awaryjne i skoordynowały działania ze służbami bezpieczeństwa i ratunkowymi. Obecnie trwają prace weryfikacyjne i wstępne gromadzenie informacji” – poinformował panamski Urząd Lotnictwa Cywilnego w oświadczeniu. Wszczęto dochodzenie mające ustalić przyczyny wypadku. Czytaj także: Katastrofa samolotu na Śląsku. Maszyna runęła do jeziora Kategorie: Telewizja
13 grudnia 1981, czyli dzień bez TelerankaSymbolem 13 grudnia 1981 stały się czołgi, wojskowe patrole oraz telewizja bez ulubionego programu dla dzieci, czyli „Teleranka”. Już pierwszego dnia stanu wojennego internowano blisko 3,5 tysiąca osób. „Obywatelki i obywatele. Zwracam się do Was w sprawach wagi najwyższej. Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. Dorobek wielu pokoleń, wzniesiony z popiołów polski dom ulega ruinie. Struktury państwa przestają istnieć. Gasnącej gospodarce zadawane są codziennie nowe ciosy. Warunki życia przytłaczają ludzi coraz większym ciężarem” – mówił generał Wojciech Jaruzelski w przemówieniu telewizyjnym, które wyemitowane zostało 13 grudnia 1981 roku. I choć od tego momentu minęły 44 lata, te słowa powtarzane przy okazji kolejnych rocznic, wciąż budzą lekki niepokój. Jak powstawało to przemówienie, które zamiast „Teleranka” i innych programów emitowanych wówczas w telewizji, usłyszeli obywatele? Okazuje się, że przygotowywano je bardzo długo. Wojciech Jaruzelski był znany z tego, że dopracowywał i udoskonalał to, co miał wygłosić. Jak przyznaje w rozmowie z Dziennik.pl Igor Rakowski-Kłos, który jest autorem książki „Dzień przed. Czym żyliśmy 12 grudnia 1981 roku”, mimo że był wojskowym, nie używał stereotypowo żołnierskich krótkich i dosadnych zdań. – Gdyby przeanalizować chociaż jedno jego wystąpienie, to już na pierwszy rzut oka można zobaczyć, jakie znajdują się w nich złożone konstrukcje. Zdarzało się, że nawet w nocy dzwonił do kogoś ze współpracowników i pytał o najlepszą kolejność słów w danym zdaniu – mówił dziennikarz. Pierwszą wersję przemówienia, które 13 grudnia 1981 roku usłyszeli obywatele PRL, przygotował doradca Wojciecha Jaruzelskiego, major Wiesław Górnicki, czyli były korespondent zagraniczny Polskiej Agencji Prasowej. Ostateczna decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego na terytorium PRL zapadła tuż po południu 12 grudnia 1981 roku. Jeszcze przed północą rozpoczęto operację „Azalia”, której celem było opanowanie węzłów łączności oraz ośrodków radia i telewizji. Po sprawnym wykonaniu tej akcji na miesiąc zamilkły telefony. O północy rozpoczęto działania oznaczone kryptonimem „Jodła”, a więc akcję internowania działaczy „Solidarności”, opozycjonistów oraz niektórych przedstawicieli ekipy Gierka. Jak mówił Jerzy Urban, rzecznik rządu w tamtym czasie, kiedy późnym popołudniem 12 grudnia kończyły się przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego, Jaruzelski już tylko poprawiał przemówienie. - To nie była błaha sprawa – generał wiedział, że to przemówienie wpłynie na przyjęcie stanu wojennego przez Polaków. Jego pomysł był taki, by nie odwoływać się do języka propagandy, nie eksponować haseł kojarzonych z PRL-em, marksizmem i socjalizmem. Jaruzelski wypowiadał je jako żołnierz ratujący ojczyznę – mówił Igor Rakowski-Kłos w rozmowie z Dziennik.pl. Warto pamiętać, że to nie wojskowi zostali znienawidzeni przez Polaków po wprowadzeniu stanu wojennego, choć to oni za tę operację odpowiadali, ale SB, czyli Służba Bezpieczeństwa. – Mundur nadal cieszył się szacunkiem. Armia była dla Jaruzelskiego domem, on sam zawodowym wojskowym, był przekonany, że to wystarczy, by zdobyć zaufanie Polaków i być widziany przez nich jako mąż stanu, a nie lider puczu – wyjaśnia dziennikarz. Przemówienie, które Polacy do dziś kojarzą ze stanem wojennym, zostało odczytane i nagrane w nocy. „Obywatelki i obywatele Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej” usłyszeli je i zobaczyli 13 grudnia o 6 rano. Mało kto wie, że nagrywano je dwukrotnie, bo Jaruzelski nie był zadowolony z tego, jak wybrzmiała pierwsza wersja i chciał, by kilka szczegółów zostało poprawione. Wiadomo też, gdzie zostało nagrane przemówienie generała Wojciecha Jaruzelskiego. Zrealizowano je w tzw. studio bunkier. Mieściło się ono przy ulicy Żwirki i Wigury w Warszawie, w budynku kasyna oficerskiego. Studio to zostało przygotowane właśnie na czas stanu wojennego. Marek Tumanowicz, który był ówczesnym dziennikarzem „Dziennika Telewizyjnego”, wspominał, że od miesięcy instalowano tam kamery, magnetowidy oraz taśmy z archiwalnymi nagraniami. W studiu tym było bardzo ciasno. O tym, że istnieje, wiedzieli tylko nieliczni. Powód? Władza PRL obawiała się sytuacji po 13 grudnia. Opracowano strategię, wedle której w razie zamieszek i protestów, nadawanie programów z tego studia będzie najbezpieczniejsze. Jak wiadomo, tak się jednak nie działo, społeczeństwo nie protestowało. Ostatecznie nagrano tam jedynie przemówienie generała Jaruzelskiego oraz jeden „Dziennik Telewizyjny”. W swojej książce „Dzień przed. Czym żyliśmy 12 grudnia 1981 roku” Igor Rakowski-Kłos cofnął się o 24 godziny i przyjrzał się temu, jak wyglądał dzień przed PRL-owską godziną „W”. Wspomnienia te były czasem smutne, czasem zabawne. Ciekawą postacią i wspomnieniem jest to opowiedziane przez Waldemara Danilewicza, który 12 grudnia obudził się na piersi z Busiem, czyli kotem Jarosława Kaczyńskiego. Z obecnym prezesem PiS poznali się na uniwersytecie w Białymstoku. Kaczyński prowadził tam wykłady i bywał u Danilewicza na pierogach jego żony. Gdy z kolei Danilewicz bywał w Warszawie, nocował u Kaczyńskich na Żoliborzu. Tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego był na kolacji u Jarosława i jego rodziców. – Pan Rajmund, wyczuwając napiętą atmosferę polityczną, opowiadał o tym, jak szedł do powstania. Gdy zwierzył się z tego matce, zobaczył, jak ojciec zdejmuje pasek. Myślał, że będzie go bił. Tymczasem on mu go dał. W pasku były dwie małe skrytki, a w nich dwie złote monety. „Może ktoś ci za to da bochenek chleba” – usłyszał od ojca. Danilewicz wspominał, że pani Jadwiga, czyli matka Jarosława Kaczyńskiego, nie wtrącała się do rozmowy. Obydwoje byli życzliwi, a po kolacji z ust pana Rajmunda padły słowa: „Synu, zgniotą was”. Kaczyński odpowiedział: „Tata, nie tym razem”. Wielu osobom wprowadzenie stanu wojennego pokrzyżowało plany o wyjeździe z Polski. Tak było z ojcem autora książki "Dzień przed. Czym żyliśmy 12 grudnia 1981 roku". Miał tam dołączyć do swojej dziewczyny, która pierwsza opuściła kraj. Został, a kilka lat później poznał matkę autora. Podobną historią się Piotr Najduchowski, ówczesny model. Stan wojenny sprawił, że stracił intratny kontrakt za granicą. Bywały też historie nieco śmieszne. Jak ta uczestniczki ślubu w Sopocie. Nocowała w Grand Hotelu. Do jej pokoju nocą wparował milicjant. „Gdzie jest Gwiazda?” – pytał, mając na myśli Andrzeja Gwiazdę, działacza „Solidarności”, który, jak się potem okazało, miał przebywać właśnie w tym hotelu. Kobieta zdziwiona i obudzona ze snu odpowiedziała, że: „Na niebie”. – Z jednej strony to była zabawna sytuacja, a z drugiej milicja wówczas bywała bardzo brutalna i na taki żart różnie mogła zareagować. Funkcjonariusze wysyłani do operacji byli w ogromnym stresie. Niektórzy sądzili, że działacze „Solidarności” mają przy sobie broń i obawiali się, że będą stawiać czynny opór – wyjaśnia Igor Rakowski-Kłos. Dzień przed wprowadzeniem stanu wojennego, a była to sobota w Malborku, miał wystąpić zespół Perfect. Mimo że zaplanowane mieli dwa koncerty, odmówili występu. Powodem był brak ogrzewania na sali, w której mieli grać. Publiczności to się nie spodobało, młodzież się wkurzyła, do niej dołączyli ci, którzy czekali na drugi koncert. Żadne argumenty do nich nie przemawiały i choć do garderoby ruszyły delegacje, by negocjować występu, nic nie wskórali. Doszło do przepychanek, publika zaczęła zrywać plakaty na podpałkę, chciano podpalić bus, którym zespół przyjechał do Malborka. Jedna z bileterek została uderzona, rzucano śnieżkami w instrumenty na scenie. Członkowie Perfectu przeczekali awanturę w garderobie, a po kilku godzinach wygoniła ich z obiektu kierowniczka, zła za zamieszanie i szkody, które wskutek niego powstały. Oficjalnie stan wojenny trwał półtora roku. Jego wprowadzenie wiązało się z rozlicznymi ograniczeniami nałożonymi na społeczeństwo m.in., zakazem strajków i zgromadzeń, zawieszeniem związków zawodowych i większości organizacji społecznych, militaryzacją szeregu dziedzin gospodarki narodowej. Wprowadzono godzinę milicyjną i konieczność posiadania przepustek przy opuszczaniu miejsca stałego zamieszkania. Nie działały telefony. Nie żyjąca już Anna Mieszczanek, autorka książki „Dzień bez Teleranka” wspominała, że zarówno rok 1980, jak i 1981 były tym, kiedy ludzie nieustannie się spotykali. – Dopóki nie wprowadzono godziny policyjnej, całymi nocami siedziało się i dyskutowało o tym, co się dzieje w kraju. Tak samo było później. Ktoś przychodził, mówił, co usłyszał, co widział. Ja sama o weryfikacji w pracy dowiedziałam się od kolegi, który przyszedł i przekazał mi karteczkę od szefowej, że mam się zgłosić, bo będą nas weryfikowali – opowiadała. – Te lata 80. były naprawdę niesamowite właśnie z powodu łączności społecznej, mimo braku łączności oficjalnej. W swojej książce opisuję historię chłopca z Ursusa – Jurka. Nagle zniknął jego ojciec. Rodzina, sąsiedzi, miesiącami nie wiedzieli, co się stało z tymi, którzy nagle zniknęli, czy gdzieś są, czy w ogóle żyją. Z osobami, które były znane, sytuacja była jasna od początku, wiadomo było zazwyczaj, że są internowani i gdzie. O zwykłych ludziach informacji nie było prawie wcale. Jurek wspominał radość, jaka zapanowała w domu, kiedy jego matka dowiedziała się, że ojciec siedzi na Białołęce. Wiele osób się jednak nie odnalazło, stały się ofiarami stanu wojennego. To był dramat i tych ofiar, i ich rodzin – wspominała autorka książki „Dzień bez Teleranka”. Wspominała, że w tamtym czasie wiadomo było, kto jest po której stronie. Ze statystyk stanu wojennego wynikało, że po stronie partii przed 13 grudnia było 3 mln ludzi, a po stronie „Solidarności” 10 mln zapisanych, choć w rzeczywistości zapewne dużo więcej. - Ta sytuacja wspólnego zagrożenia łączyła, sprawiała, że sąsiedzi nawzajem się ostrzegali, że milicja puka do drzwi i żeby nie wracać do domu. Jeśli ktoś musiał przenocować gdzieś indziej, nie było z tym problemu. Trochę jak w czasie II wojny światowej, gdy ktoś ostrzegał przed łapanką, sytuacją zagrożenia, to pozwalało przetrwać, przeżyć – mówiła Anna Mieszczanek. Z relacji, jakie zebrała w swojej książce, wynika, że i milicjantom w czasie trwania stanu wojennego nie było łatwo być po tej drugiej stronie. Ich też, jak wspominała, „gryzły sumienia”. Jeden z nich opowiadał jej, jak został wysłany do więzienia na Białołęce z kolegami z Wydziału Zabójstw. Wszyscy nie byli świadomi tego, po co tam jadą. Na miejscu okazało się, że zostali wyznaczeni do przyjmowania internowanych. – Opowiadał mi, że te trzy dni przesłuchań były koszmarem. Nie było mu łatwo być po drugiej stronie, jego i jego kolegów gryzło sumienie. Po trzech dniach się zwolnił i trafił do szpitala na drugim końcu Polski, bo miał problemy z sercem i już przed „powołaniem” na tę Białołękę był na zwolnieniu. Pamiętał, że jechał pustym pociągiem i co chwila był kontrolowany przez żołnierzy z kałasznikowami, które były w niego wymierzone – mówiła Anna Mieszczanek. Stan wojenny trwał 586 dni. Zniesiono go 22 lipca 1983 roku. Warto jednak mieć na uwadze, że choć się skończył, w Polsce czasów PRL wciąż działy się rzeczy straszne i dramatyczne. Wśród nich dwie wielkie śmierci – księdza Jerzego Popiełuszki i Grzegorza Przemyka. Dzielenie tego, jak zachowywali się ludzie wtedy, na czarne i białe, jest według mnie sensowne. Jedni robili to, co dobre, inni to, co złe. Każdy, kto zaciągał się w szeregi ZOMO w latach 80. miał przecież wybór, po której stronie chce się znaleźć. Nie twierdzę, że „Solidarność” była czysta moralnie, bez zarzutów, ale ta granica między czarnym a białym w tamtych czasach była naprawdę bardzo wyraźna – twierdziła Anna Mieszczanek. Kategorie: Telewizja
|
Sondaże polityczneAnkietaStudio Opinii
TVN24 - wiadomości, KrajGazeta Wyborcza — kraj
wnp.pl Informacje z otoczenia przemysłu
TOK.fm - Najważniejsze informacje z Polski
TVN24 Biznes i Świat
PortaleTVP.Info300polityka
Dziennik
Wirtualnemedia.pl
CzęstochowaZ serwisów lokalnych Urząd Miasta CzęstochowyPowiat CzęstochowskiDziennik Zachodni - Częstochowa
Gazeta.pl — Częstochowa
wCzestochowie.pl
Częstochowa - samorząd
|
Ostatnie odpowiedzi
15 lat 18 tygodni temu
18 lat 1 tydzień temu